sobota, 26 września 2020

Rozdział 7

 - Teraz jesteś nie do poznania - usłyszałam głos mojego przyjaciela, który wszedł do pomieszczenia, w którym przebywałam razem z Vanessą.

Wzięłam głęboki wdech i w końcu odważyłam się otworzyć oczy. Swój wzrok od razu skierowałam na lustro. Moje usta delikatnie się rozchyliły w uśmiechu. Nie byłam już dziewczyną o brązowych włosach. Miałam blond włosy, które zostały trochę podcięte i pocieniowane. Był to śliczny średni odcień blondu. Od razu mi się spodobały. Przejechałam palcami po końcówkach. Były takie miękkie i wydawały się być delikatne.

Następnie spojrzałam na swoją twarz. Miałam mocny makijaż, to znaczy moje oczy były bardzo podkreślone. Mocny i zarazem lekko świecący brązowy cień pokrywał moje powieki. W dodatku miałam zrobione idealnie równe kreski, a rzęsy podkreślone czarnym tuszem. Moje oczy zdecydowanie przykuwały uwagę.

Usta pokryte pomadką kolorem zbliżonym do koloru naturalnych ust. Oczywiście oprócz tego miałam nałożony podkład, a także puder. Dostrzegłam też trochę rozświetlacza w niektórych miejscach. Musiałam przyznać, że spodobało mi się to jak wyglądałam.

Mójnowy ubiór składał się z czarnej bluzki na cienkich ramiączkach, równieżczarnych skórkowych spodni i takiego samego koloru skórzanej kurtki, którazdecydowanie dodawała mi drapieżności i złego charakteru.

Dzięki nowej odsłonie mojego wyglądu, czułam się zdecydowanie pewniej. Wyrażałam siebie w sposób poważny, dodający odwagi, co bardzo pomagało mi budować swoją rolę, którą miałam odegrać już niedługo. Czułam się jak na planie jakiegoś serialu czy filmu. Zdałam sobie sprawę, że w sumie jak dobrze mi pójdzie, to powinnam zostać aktorką.

- Podoba mi się - przyznałam, wstając z krzesła i podchodząc do dużego lustra, które uchwyciło mnie w całej okazałości. - Czynisz cuda - posłałam szczery uśmiech do Vanessy, która od razu go odwzajemniła.

- A tak się bałaś tej zmiany - powiedziała rozbawiona, chowając swoje rzeczy do kosmetyczki.

- Bałam się, bo nie wiedziałam co mnie czeka - wyjaśniłam z łobuzerskim uśmiechem.

- Widzisz, mówiłam ci, że będziesz zadowolona - puściła mi oczko.

Cieszyłam się, że miałam okazję ją poznać. Rozmawiało mi się z nią naprawdę świetnie, a przede wszystkim mogłam spędzić trochę czasu z kimś innym. Była dla mnie wyrozumiała i cierpliwa, kiedy zastanawiałam się nad odcieniem włosów, bo był to dla mnie dość trudny wybór.

- Teraz musimy już jechać, Madison - z zamyślenia wyrwał mnie Drake.

- Dokąd? - spytałam ciekawa, przenosząc na niego wzrok.

- Musisz poćwiczyć - wyjaśnił.

Skrzywiłam się. To nie tak miało wyglądać. Nie chciałam po raz kolejny sprawić komuś bólu i cierpienia. Byłam pewna, że dzisiejsza akcja mi wystarczy, którą z kolei zapamiętam na bardzo długo. Nigdy nie wymarzę z pamięci grymasu twarzy tego biednego człowieka.

Zacisnęłam dłonie w pięści, szukając w głowie jakiejś dobrej wymówki. Nie chciałam tego dzisiaj robić po raz kolejny. Tsa, nie chciałam już nigdy czegoś takiego zrobić. Dzisiejszy trening zniszczył mi psychikę do tego stopnia, że chciałam skończyć już z całą zemstą, której nawet jeszcze nie zaczęłam.

- Jestem głodna - powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.

I nie kłamałam. Naprawdę byłam głodna.

Brunet przewrócił oczami, a kobieta zachichotała.

- Dobrze, pojedziemy coś zjeść i później pojedziemy na trening - zaśmiał się. - Vanessa, też jesteś zaproszona.

- Dzięki, ale muszę się zbierać. Mam coś jeszcze ważnego do załatwienia - uśmiechnęła się i podeszła do mnie, po czym przytuliła mnie, a następnie odsunęła się ode mnie.

- Uważaj na siebie - powiedziała bardzo cicho, patrząc mi prosto w oczy, po czym wyszła z pokoju.

Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Drake'a. Mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i od dołu do góry, przygryzając przy tym swoją dolną wargę.

- Idziemy? - zapytałam po dłuższej chwili, ponieważ zaczynało krępować mnie to, że wiercił mi dziurę w ciele od tego spojrzenia.

- Idziemy - mruknął, po czym ruszył w kierunku wyjścia.

~*~

Przez całą drogę, kiedy jechaliśmy do knajpki z jedzeniem, patrzyłam przez okno zafascynowana. Czułam się jakbym wyszła na wolność, której zresztą nie znałam. Wpatrywałam się w mijające przez nas uliczki, restauracje, siłownie, kluby, supermarkety, ale nic nie było w stanie mi przypomnieć o tym, czy tu kiedyś byłam.

Zerknęłam kątem oka na mojego przyjaciela, który w wielkim skupieniu prowadził samochód, nie odrywając wzroku od drogi. Miał palce zaciśnięte na kierownicy. Jego postura była wyprostowana. Z twarzy mogłam odczytać tylko tyle, że był spięty.

Ja sama byłam spięta. Obawiałam się kolejnego treningu, który miał mi zafundować Drake. Jednak teraz postanowiłam skupić całą swoją uwagę na nim, aby nie myśleć o tym, co miało mnie czekać w przeciągu kilku godzin.

- Wszystko w porządku? - spytałam i niepewnie dotknęłam jego ramienia.

- Tak - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Czemu pytasz?

- Nie jesteś trochę spięty? - zasugerowałam, zabierając dłoń.

Zaśmiał się.

- Kochanie, przez cały ten czas muszę mieć się na baczności. Bieber nie może nas razem zobaczyć. Jeśli zobaczy nas razem, jeśli zobaczy, że jesteś ze mną, to będzie koniec. On nie może wiedzieć, że jesteś ode mnie, rozumiesz? - westchnął, lekko poluźniając palce na kierownicy.

Samochód zatrzymał się, a ja zrozumiałam, że jesteśmy na miejscu. Drake wysiadł z pojazdu, więc odpięłam pas bezpieczeństwa i również opuściłam pojazd, idąc za brunetem w kierunku knajpki z jedzeniem.

Mężczyzna otworzył drzwi i puścił mnie przodem, po czym zaraz za mną wszedł do środka i pokierował mnie w kierunku wolnego stolika, który znajdował się pod ścianą. Był najbardziej oddalony od reszty i poniekąd podobało mi się to. Dzięki temu mogłam na spokojnie porozmawiać z nim na tematy, których zdecydowanie musiałabym unikać, będąc w pobliżu ludzi.

- Na co masz ochotę? - spytał, kiedy już usiedliśmy na przeciwko siebie.

Wzięłam menu do ręki i zaczęłam czytać spis potraw, które tutaj serwują.

- Dla mnie będzie mięso wołowe z frytkami i surówką - powiedziałam, odkładając kartę na stół.

- Poczekaj tu, pójdę zamówić - powiedział i ruszył w kierunku baru.

Mając chwilę dla siebie, skorzystałam z okazji i zaczęłam rozglądać się swobodnie. Było dość sporo ludzi i było trochę głośno. Rozmowy jednej pary zagłuszały słowa drugiej, co znaczyło, że będę mogła bez obaw porozmawiać z brunetem na tematy, które normalnie omijalibyśmy, będąc w takim miejscu.

Czułam się obserwowana przez kogoś i dopiero po chwili zorientowałam się, że to Drake nie spuszcza ze mnie wzroku. Stał przy barze i składał zamówienie, patrząc przez cały czas na mnie. Posłałam mu lekki uśmiech, tym samym dając mu znać, że wszystko jest w porządku i że mu nie ucieknę. Chociaż jakby nie patrzeć miałam szansę na ucieczkę. Drake był na drugim końcu pomieszczenia, które było dość spore. Po drugie było tutaj dużo ludzi, czyli świadkowie, więc co za tym idzie brunet nie mógłby za wiele tutaj zadziałać, mając przed sobą całą widownię. To jednak i tak nie miało znaczenia. Nawet, gdyby udało mi się wydostać z tej knajpki, to byłam pewna, że dorwałby mnie na zewnątrz w mgnieniu oka.

- Byliśmy tu kiedyś? - zadałam pytanie, gdy mężczyzna wrócił na swoje miejsce.

Uśmiechnął się lekko.

- Byliśmy. Często tu przychodziliśmy - powiedział, stawiając przede mną butelkę coli.

- Dzięki - chwyciłam butelkę i od razu upiłam z niej kilka łyków.

Nie sądziłam, że byłam aż tak bardzo spragniona. Ale przez te wszystkie wydarzenia, nie myślałam o czymś takim żeby coś zjeść czy żeby się napić. To był dowód na to, że przeżywałam to wszystko bardzo mocno.

- Jaki trening mnie jeszcze czeka? - spytałam ciekawa. - Bo nie ukrywam, ale nie mam siły, żeby... - przerwał mi.

- Nie, posłuchaj mnie. Zanimdojdzie do twojego pierwszego spotkania z Bieberem muszę cię odpowiednio dotego przygotować – wyjaśnił. – Chyba nie myślałaś sobie, że pójdziesz do niegotak bez żadnego doświadczenia, hm? – zapytał, unosząc brew ku górze. – Bieberto groźny przestępca. Groźniejszy ode mnie i od ciebie, mała. To oczywiste, żenie puściłbym cię tam do niego bez żadnego doświadczenia – prychnął. – W raziegdyby coś poszło nie tak, to musisz umieć się jakoś obronić, prawda? Chyba, żechcesz zginąć z jego rąk, tym samym tracąc szansę na zemstę? – zauważył.

- Dobrze, więc? - poddałam się.

- To nie będzie nic strasznego, nie martw się. Nauczę cię strzelać - wyjaśnił.

- Ale nie będę musiała strzelać w ludzi?

Wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Nie, poćwiczysz strzelanie na zwykłej strzelnicy. Będziesz strzelać do tarczy.

Odetchnęłam z ulgą. Cały stres, który gromadził się we mnie od momentu, w którym Drake oznajmił mi, że odbędzie się dzisiaj mój kolejny trening, nagle wyparował. Nie skrzywdzę już dzisiaj nikogo. Nie muszę się bać.

- Podoba mi się ten pomysł - przyznałam.

- Cieszy mnie to - puścił mi oczko.

W tym momencie usłyszeliśmy jak osoba pracująca w knajpce wyczytuje numerek 14, który trzymał w dłoni Drake. Brunet od razu ruszył w kierunku baru. I tym razem co chwilę odwracał się w moim kierunku, aby upewnić się, że jestem tam, gdzie powinnam być.

Odebrał nasze zamówienie i ruszył do naszego stolika. Zaczęło burczeć mi w brzuchu, a żołądek ściskał się z głodu. Gdy mężczyzna postawił przede mną mój talerz, od razu chwyciłam widelec i zabrałam się za jedzenie. Słyszałam jak Drake zaczął się śmiać z mojej reakcji, ale nic nie powiedział.

Jedliśmy w ciszy, która szczerze mówiąc nie przeszkadzała mi. Co jakiś czas spoglądałam w kierunku przyjaciela, który jadł i robił coś w telefonie.

Z każdym kęsem mój głód stawał się coraz mniejszy. Zjadłam całą swoją porcję, czując się najedzona. Jedzenie mieli tu swoją drogą bardzo dobre i nie dziwiłam się, że często przychodziliśmy.

Dopiłam swoją colę, po czym odłożyłam ją na stół i spojrzałam na bruneta, który akurat podniósł na mnie wzrok i powiedział trzy słowa, które wprawiły mnie w osłupienie i spowodowały, że moje serce zaczęło bić jak szalone.

- To już dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 8

 Po skończonym treningu na strzelnicy, wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę samochodu, nie mogąc uwierzyć, że to już dzisi...