niedziela, 11 października 2020

Rozdział 8

Brak komentarzy:

 Po skończonym treningu na strzelnicy, wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę samochodu, nie mogąc uwierzyć, że to już dzisiaj. Ręce zaczęły mi się trząść, a serce biło jak szalone do tego stopnia, że miałam wrażenie, iż za chwilę wyskoczy mi z piersi. Nie spodziewałam się, że tak szybko to wszystko nastąpi. Byłam pewna, że Drake jeszcze przez co najmniej kilka dni da mi trochę treningów i nauczy mnie więcej. Nie czułam się pewnie ze swoją wiedzą, której prawie w ogóle nie miałam.

Niby zabicie człowieka nie jest trudne. Może nie fizycznie, bo wystarczy tylko przejechać czymś ostrym po szyi i patrzeć jak się wykrwawia albo sprzedać kulkę w łeb, i po sprawie. Mierzyłam się z moją psychiką, która była dość słaba. Może i pokazywałam, że jestem silniejsza niż byłam, ale tak naprawdę dużo uczuć trzymałam w sobie, nie chcąc dopuścić do tego, żeby ujrzały światła dziennego. Nie chciałam, żeby Drake zobaczył to jak bardzo jest ze mną źle w środku.

Jeszcze pomyślałby, że nie dam rady i nie chcę dokonać zemsty. A prawda była taka, że bardzo chciałam, aby Justin Bieber cierpiał i dostał za swoje. Chciałam, żeby jego serce powoli rozrywało się na kawałki, zadając mu ból w całym ciele. Pragnęłam zobaczyć jego wyraz twarzy, gdy zacznę swój ostatni etap gry, który sygnalizować będzie jego koniec. Chciałam zobaczyć jego rozczarowanie, niepewność, ból zmieszany z cierpieniem, a także ułamek sekundy miłości, która chwilę później zmieniłaby się w nienawiść.

- Madison? Dlaczego nie idziesz? - usłyszałam głos Drake'a i odwróciłam się w jego stronę, marszcząc brwi.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że stałam na środku pustej przestrzeni, kilkanaście metrów dalej od zaparkowanego czarnego audi. Przez cały ten strach, który sparaliżował moje ciało, nie byłam w stanie dalej iść, dlatego stałam tam, gdzie stałam.

- Zamyśliłam się i... Nie wiem - westchnęłam cicho, wsiadając do samochodu na miejsce pasażera obok kierowcy.

- Okej? - zaśmiał się, zajmując fotel za kierownicą.

Zapięłam pas bezpieczeństwa i spojrzałam na niego kątem oka. Odpalił samochód z lekkim uśmiechem. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jednego i włożył sobie między wargi, po czym sięgnął do kieszeni, z której po chwili wyjął zapalniczkę, którą odpalił papierosa. Wszystkie rzeczy włożył do schowka i odjechał z parkingu w kierunku głównej drogi.

Jego mięśnie były rozluźnione, oczy wpatrzone w jezdnię, a dłonie swobodnie spoczywały na kierownicy. Był wyluzowany i w przeciwieństwie do mnie nie denerwował się ani trochę. Chyba, że miał założoną maskę i dobrze tłumił emocje z zewnątrz siebie. Zazdrościłam mu tego, bo po mnie było od razu widać to, że coś jest nie tak.

Nagle Drake trochę zwolnił prędkość pojazdu, po czym jedną rękę trzymał kierownicę, a drugą sięgnął do tyłu.

- Trzymaj - powiedział, podając mi czarną damską torebkę.

Wzięłam ją od niego i potrząsnęłam lekko. Ewidentnie coś tam było.

- Po co mi ta torebka? - uniosłam brew ku górze.

- Zobacz co jest w środku - mruknął, nie odrywając wzroku od drogi.

Chwyciłam za suwak i pociągnęłam go, tym samym ukazując zawartość torebki. W środku był portfel, błyszczyk i jakieś czarne prostokątne okładki. Chwyciłam je do ręki i dokładnie obejrzałam.

- Dowód osobisty, karta miejska, karta kredytowa, paszport, prawo jazdy i jakieś tam karty w drogeriach oferujące zniżki na kosmetyki. Rzecz jasna, to na potrzeby naszej gry. Chcę, żeby wszystko wyglądało naturalnie i obyło się bez podejrzeń ze strony gangu Biebera - wyjaśnił.

- Szkoda, myślałam, że sobie poszaleję z zakupami - powiedziałam rozbawiona.

- Może kiedyś - zaśmiał się. - Wszystkie karty są na twoje nowe imię i nazwisko. Już nie jesteś Madison Black.

- Fajnie. W takim razie jak się nazywam? - spytałam ciekawa, będąc odrobinę podekscytowana.

- Kunegunda Roberts - odparł zupełnie poważnie.

Brunet zacisnął usta w wąską linię, próbując pohamować się od wybuchnięcia śmiechem. Prychnęłam cicho, widząc, że ma ze mnie totalny ubaw.

- Bardzo śmieszne - przewróciłam oczami. - Powiedz jak naprawdę mam na imię.

- Lily Walker - przygryzł dolną wargę.

- Podoba mi się - uśmiechnęłam się.

- Mi też - puścił mi oczko. - Teraz posłuchaj. Twoim głównym celem jest rozkochanie w sobie Biebera, a na końcu jego zabicie. Najpierw musisz wzbudzić jego zaufanie. Musi pozwolić ci samej wychodzić gdziekolwiek. Musimy mieć jakiś kontakt, dlatego rób wszystko, aby ci zaufał. Ktoś z moich ludzi będzie cię miał na oku cały czas - powiedział,  zerkając a mnie kątem oka.

- To znaczy? - zapytałam.

- To znaczy, że w butach będziesz mieć przyczepiony lokalizator. Jak będziesz gdzieś wychodzić, my będziemy o tym wiedzieć, więc znajdziemy jakiś sposób, żeby się z tobą skontaktować - odparł.

Spojrzałam na niego kątem oka i ścisnęłam lekko swoje dłonie. To będzie trudniejsze niż myślałam. Po pierwsze, Drake przez cały czas będzie wiedział gdzie jestem i będzie próbować się ze mną kontaktować. Po drugie, będę musiała niezwykle uważać, aby ktoś nas czasem nie przyłapał, gdy pójdę spotkać się z brunetem. Czekają mnie dnie, a może nawet i tygodnie na ogromnej dawce adrenaliny.

- Chciałbym też, żebyś w miarę na bieżąco informowała mnie o życiu Biebera. Chcę, żebyś zdobywała dla mnie informacje, które będą dotyczyć jego osoby i gangu. Nawet jeśli zmieni papier toaletowy na inny albo zacznie nosić pampersy, to chcę o tym wiedzieć, rozumiesz? - westchnął.

Zaśmiałam się cicho i pokiwałam głową. Z każdą chwilą czułam coraz większe podekscytowanie związane z grą, do której zaraz wejdę. Tak właściwie już w niej byłam. Byłam na pierwszym poziomie, który polegał na poznaniu wszystkich potrzebnych reguł. Drugi poziom zbliżał się wielkimi krokami i polegał na tym, że będę musiała dostać się jakoś do świata Justina Biebera.

Drake dawał mi kolejne zadania, co z jednej strony podobało mi się, bo miałam okazję wcielić się w rolę szpiega i zdobywać jak najwięcej informacji się dało, a także w rolę kobiety rozkochującej w sobie faceta, który zabił jej rodzinę, a którego z kolei ona miała zabić. Chociaż z drugiej strony, kolejne powierzone misje, wiązały się z jeszcze większym niebezpieczeństwem. Będę musiała zważać na każdy swój najmniejszy ruch, który będzie mógł być moim ostatnim.

Bieber, tak samo jak Drake był groźny. Kto wie, może i był nawet groźniejszy. Mógł mieć na koncie więcej morderstw, litrów krwi czy kilogramów narkotyków niż Drake. Musiałam mieć się na baczności.

- Dobrze. Coś jeszcze powinnam wiedzieć?

Zamyślił się na moment.

- Nie zdziw się jak będziesz musiała poddać się inicjacji - oznajmił z powagą wymalowaną na twarzy.

- Co to jest? - spytałam ciekawa.

- Przyjęcie nowej osoby do gangu, takie bardziej uroczyste - spojrzał na mnie niepewnie.

- Wyprawią mi imprezę powitalną? Będą prezenty, tort i tak dalej? - uniosłam brew ku górze.

Drake wybuchnął śmiechem i śmiał się tak ze mnie przez dłuższą chwilę, co coraz bardziej grało mi na nerwach.

- Nie - pokiwał przecząco głową. - Niestety tak to nie będzie wyglądać, kochanie.

- Więc jak?

Westchnął cicho i zacisnął dłonie na kierownicy. Widać było po nim, że walczy z tym, co próbuje mi powiedzieć, bo słowa zdecydowanie nie chciały przejść przez jego gardło. Przygryzłam dolną wargę, czekając aż zacznie coś mówić, ale mijały minuty, a w samochodzie słychać było tylko nasze przeplatane na zmianę oddechy. Ta cisza oznaczała tylko to, że to, co miał mi do przekazania, było cholernie trudne.

- Po prostu... - urwał, przez chwilę nic nie mówiąc. - Nie zdziw się jak będziesz musiała któremuś obciągnąć albo uprawiać seks z kilkoma. Takie zadanie ma kobieta.

Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego podejrzliwie, będąc pewna, że znowu ze mnie żartuje, ale tym razem ani się nie uśmiechnął, ani się nie zaśmiał. Za to miał kamienny wyraz twarzy, palce mocno owinięte wokół kierownicy, głowę zadartą przed siebie, a idealnie zarysowane linie szczęki były bardzo napięte.

Przełknęłam głośno ślinę i na chwilę zamknęłam oczy, próbując wziąć się w garść. Nie sądziłam, że tak to może wyglądać. Spodziewałam się na przykład jakiegoś wyzwania na udowodnienie swojej odwagi czy siły, ale nie tego, że będę musiała stać się szmacianą lalką, którą będzie zaliczało po kolei kilkoro mężczyzn tylko po to, aby przejść inicjację. Co miałam tym udowodnić? Że będę dawać traktować się jak zwykłą dziwkę? Że będę kukiełką i będę tańczyć tak, jak mi zagrają? Że dam sobą pomiatać?

- Nie zgodzę się na takie coś - warknęłam.

Drake spojrzał na mnie zaskoczony. Z pewnością przypuszczał, że nie będę się stawiać. Cóż, w tej kwestii trochę się pomylił.

- Będziesz musiała - wzruszył ramionami, stając na czerwonym świetle.

- Nie - powiedziałam z dużym naciskiem na to słowo.

Mężczyzna posłał mi piorunujące spojrzenie i zacisnął zęby. Walczył sam ze sobą, aby nie stracić panowania podczas prowadzenia samochodu.

- Lepiej powiedz co muszą zrobić faceci na inicjacji - prychnęłam pod nosem.

- Muszą kogoś zabić albo przetrwać próbę odporności - mruknął, próbując się uspokoić. - Więc sama pomyśl co jest lepsze, bo uwierz mi, czasami kopią i biją do nieprzytomności, a niekiedy zdarza się tak, że przyszły członek umiera od tych wszystkich obrażeń, bo na przykład doszło do krwotoku wewnętrznego - syknął.

Zamilkłam, próbując poukładać to wszystko sobie w głowie. Nie mogłam zamartwiać się na zapas, bo jeśli tak dalej pójdzie, to wkrótce dojdzie do tego, że nie będę w stanie zrobić niczego. Poza tym, Drake mógł nie wiedzieć co praktykuje gang Biebera. Może oni dawali inne zadania do wykonania? Drake nie mógł przewidzieć tego, co przytrafi się mi. Sama nie mogłam tego przewidzieć. Moje życie było w rękach losu i jeśli będę mieć odrobinę szczęścia, to może nie będzie tak źle.

Musiałam zastanowić się nad taktyką, jaką będę musiała obrać w towarzystwie mojej przyszłej ofiary. Będę musiała przymierzyć wiele masek i zobaczyć, w której będę czuć się najlepiej i która sprawi, że owinę sobie Biebera wokół palca.

- Daje ci tydzień na to, żebyś zdobyła jego zaufanie. W przeciągu tego pieprzonego tygodnia musi dojść do naszego spotkania. Musimy na bieżąco omawiać strategie. Nie rób niczego, co mogłoby pójść na naszą niekorzyść. Jak przyjdzie czas, żeby go zabić, to dam ci znać. Sama nawet nie próbuj niczego robić, bo będzie źle - ostrzegł, skręcając w lewo, w drogę, po której po obu stronach rosły liczne drzewa.

Oprócz nas nie było żadnego innego samochodu. Jezdnia była zupełnie pusta. Co jakiś czas mijaliśmy jedynie znaki ostrzegawcze o ewentualnych zwierzętach zamieszkujących tutejszy las, które mogą wyskoczyć na ulicę. Poza tym nie było tutaj niczego.

Niebo pokrywało się coraz ciemniejszą powłoką. Zza chmur wynurzał się coraz bardziej widoczny księżyc, a wokół niego mnóstwo gwiazd. Światła samochodu oświetlały drogę, przez co Drake musiał jechać zdecydowanie wolniej.

- Plan jest taki - zaczął, po czym zjechał na pobocze i zatrzymał pojazd. - Właśnie tą drogą będzie jechał niedługo ktoś od Biebera. Ty masz po prostu położyć się na poboczu i udawać nieżywą - zaśmiał się.

- I tylko tyle? - zmarszczyłam brwi.

- Mhm, a co? - odpalił drugiego papierosa.

- Nic, tylko ciekawe, co jeśli mnie nie zauważy albo zauważy i stwierdzi, że nic tu po nim i pojedzie dalej? Pomyślałeś o tym, Drake? - spojrzałam na niego, nie będąc przekonana co do jego planu.

- Zaufaj mi, kochanie - położył dłoń na moim policzku i pogłaskał go czule. - Może papieroska na rozluźnienie? - zaśmiał się, wskazując na schowek.

- Nie, dziękuję - burknęłam, odpinając pas bezpieczeństwa.

- Torebkę połóż bezpośrednio na jezdni, żeby wyglądało to bardziej wiarygodniej - powiedział stanowczo.

- Dobrze - pokiwałam głową.

- Trzymam kciuki. Pamiętaj, masz tydzień, kochanie - przybliżył swoją twarz do mojej.

Nachylił się tak, że nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Czułam jego miętowy oddech zmieszany z papierosami. Spojrzałam mu w oczy. Jego spojrzenie było łagodne, pełne zmartwienia i troski. A może tylko mi się wydawało?

- Pójdę już - wymamrotałam, przymykając oczy.

Atmosfera zgęstniała, a ja na moment zapomniałam o tym, że za chwilę czeka mnie wejście na drugi poziom gry, bo po chwili poczułam wargi bruneta na swoich i wtedy zatraciłam się pod wpływem jego władczych ust, które muskały moje z wyraźną dominacją jak gdyby chciał pokazać mi, że mu na mnie zależy i martwi się o mnie. A ja oddawałam każdy pocałunek, chcąc dać mu tym znać, że będzie dobrze i niedługo będzie po wszystkim.

Delikatnie skubnął moją dolną wargę, przez co poczułam metaliczny smak krwi, a lekki ból zniknął w momencie, w którym przejechał swoim językiem po moich ustach. Powrócił do łapczywego pieszczenia moich ust swoimi, wbijając mnie dosłownie w fotel. Znów poczułam jego dotyk na swoim policzku, po którym przejechał swoimi długimi palcami.

Rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Drake jeszcze przez chwilę mnie całował, lecz ktoś, kto do niego dzwonił nie dawał za wygraną i przez cały czas słychać było natarczywy dzwonek, który wypełniał cały pojazd.

Brunet niechętnie się ode mnie odsunął, a następnie spojrzał mi głęboko w oczy.

- Przyjacielski pocałunek - puścił mi oczko.

Zarumieniłam się i zaczęłam poprawiać swoje długie włosy, patrząc jak Drake odbiera telefon i zaczyna z kimś rozmowę. Musiałam skupić się na wyrównaniu swojego szybkiego oddechu, a także na unormowaniu bicia serca, które pędziło jak szalone od niespodziewanego pocałunku.

- Musisz już iść - powiedział do mnie, chowając telefon do kieszeni.

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko, chcąc mu pokazać, że jest wszystko w porządku i że dam radę. Jednak miałam wrażenie, że to siebie próbowałam bardziej pocieszyć, a nie przyjaciela.

- Dam radę - wzięłam głęboki wdech, nacisnęłam na klamkę, po czym otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu.

Chłodne powietrze uderzyło moje ciało, powodując gęsią skórkę. Zaczęłam krzyczeć na siebie w myślach, że na strzelnicy po treningu mogłam ubrać coś cieplejszego, a nie koszulkę z krótkim rękawem. Dobrze, że chociaż miałam długie spodnie.

Odeszłam kilka kroków od samochodu bruneta i rzuciłam torebkę na środek jezdni. Wyciągnęłam z niej portfel i położyłam go niedaleko torebki, a sama położyłam się na zimnej trawie. W tym momencie zauważyłam jak Drake odjeżdża, a ja zostaję zupełnie sama.

Zamknęłam oczy, czując jak zaczynam się lekko trząść z powodu zimna i strachu. Te dwie rzeczy omiotły moje ciało. W dodatku poczułam jak na moje nagie ramiona i twarz zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu. Momentalnie zerwał się silny porywisty wiatr, a ja zaczęłam przeklinać Drake'a, że nie pofatygował się chociaż trochę i nie sprawdził pogody na dzisiejszy wieczór.

Usłyszałam jadący z daleka samochód, który sunął się po asfalcie z dość dużą prędkością jak na pogarszające się z każdą sekundą warunki atmosferyczne. Miałam nadzieję, że zauważy leżącą na środku drogi torebkę i zatrzyma się. Modliłam się też o to, żeby to był jednak ktoś od Biebera, a nie jakiś przypadkowy facet. Jeszcze tego by brakowało, żeby ktoś powiadomił policję albo coś mi zrobił.

Coraz wyraźniej słyszałam jak auto zbliża się w moim kierunku, aż w końcu zatrzymało się. Uchyliłam lekko powieki i spostrzegłam, że pojazd zatrzymał się dokładnie przed leżącą na jezdni torebką. Odetchnęłam z ulgą i ponownie zamknęłam oczy. W tamtym momencie nie słyszałam nic oprócz swojego własnego bijącego serca, które chciało wyskoczyć mi z piersi.

To właśnie teraz dostałam się na drugi poziom gry. Jednak to, czy przejdę ten poziom i dostanę się do Biebera, zależało od tego kierowcy. Inaczej gra będzie musiała zostać przerwana.

Rozdział 8

 Po skończonym treningu na strzelnicy, wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę samochodu, nie mogąc uwierzyć, że to już dzisi...