piątek, 25 września 2020

Rozdział 3

 Dedykuję ten rozdział mojemu wujkowi, którego nie ma już na tym świecie, ale który zawsze mnie wspierał i dał mi siły do napisania tego rozdziału. Dziękuję, kocham Cię!

~*~

Obudziłam się zdezorientowana i senna. Nie miałam pojęcia co się wydarzyło. Ba, niczego nie pamiętałam. Nic. Kompletna pustka w mojej głowie. Nie wiedziałam nawet jak się nazywam, ile mam lat czy gdzie mieszkam. Nawet takich podstawowych informacji. Byłam tym faktem bardzo przerażona.

Otworzyłam oczy i powoli przeniosłam się do postawy siedzącej, jednak cicho syknęłam z bólu. Okropnie bolała mnie głowa. Przetarłam oczy dłońmi, po czym rozejrzałam się dookoła. Leżałam na wygodnej kanapie, owinięta szczelnie ciepłym kocykiem. Pomieszczenie było przytulne – miało jasne kolory i sprawiało, że chciało się w nim przebywać. Niemniej jednak nie miałam pojęcia gdzie się znajduję. To miejsce było dla mnie zupełnie obce.

Zaczęłam zastanawiać się co takiego przytrafiło mi się, że niczego nie pamiętałam. Uderzenie? Wypadek? A może jakiś lek, który powodował utratę pamięci? Do licznych moich pytań, na które rzecz jasna nie znałam jeszcze odpowiedzi, zaliczało się też to pytanie, czy kiedykolwiek w ogóle odzyskam pamięć? A co jeśli nie? Czy tak będzie już zawsze? Już nigdy nie dowiem się jak wyglądała moja przeszłość? Nigdy nie dowiem się jak mam na imię? Ile mam lat? Czym się zajmuję? Co z moimi rodzicami? Czy mam rodzeństwo?

W pewnym momencie drzwi otworzyły się. Zobaczyłam w nich jakiegoś mężczyznę, a dokładniej to bruneta, dobrze zbudowanego, wysokiego i przystojnego.

Rozchyliłam delikatnie usta i jednocześnie trochę się skuliłam. Przestraszyłam się go, co było spowodowane tym, że nie znałam go i nie wiedziałam jakie ma zamiary wobec mojej osoby. A może to przez jego wygląd tak po prostu myślałam, że mógłby mi coś zrobić? Cóż, był ubrany cały na czarno, a skórzana kurtka dodawała mu drapieżności. W dodatku w jego twarzy było coś takiego... władczego, przerażającego i groźnego zarazem.

- Kim jesteś? – spytałam szeptem, obserwując każdy jego nawet najmniejszy ruch. To pytanie mnie trapiło. Chciałam uzyskać na nie jak najszybszą odpowiedź. Ale prawda była taka, że w głowie miałam mnóstwo pytań. Na każde z nich chciałam znać odpowiedź.

- Twoim najlepszym przyjacielem – odpowiedział poważnym tonem, patrząc mi w oczy i podszedł bliżej. – Nie pamiętasz? – zapytał. Wpatrywał się we mnie z troską w oczach albo mi się po prostu wydawało.

Czyli nie wiedział. Nie wiedział, że straciłam pamięć. Pocieszała mnie myśl, że znałam chociaż kogoś. To już było coś.

- Nie – wyjąkałam, nie odrywając od niego wzroku. – Nic nie pamiętam – wyznałam, marszcząc brwi.

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.

- To przez wypadek – wyjaśnił, siadając obok mnie na łóżku i bacznie mi się przyglądał, co mnie trochę krępowało.

- Wypadek? – powtórzyłam zmartwiona, a także zaskoczona. – Jaki wypadek? – dopytałam.

Westchnął.

- Miałaś wypadek samochodowy – wyjaśnił. – Nie był to groźny wypadek, ale mimo wszystko bardzo się nim przejąłem – szepnął, dotykając mojej skroni, przez co jęknęłam, ponieważ nasiliło to ból, który czułam stamtąd już wcześniej.

Kiedy mnie dotknął, po moim ciele przeszły dreszcze. Nie potrafiłam stwierdzić czy były one przyjemne, czy też nie, ale w tamtej chwili nie za bardzo mnie to interesowało. Miałam tyle pytań, które chciałabym zadać.

- Och – mruknęłam cicho, splatając swoje palce razem.  – Kiedy odzyskam pamięć? – spytałam ciekawa. – To takie głupie uczucie nic nie pamiętać – wyznałam szczerze. Taka kompletna pustka w głowie, pomyślałam. – Nie wiem nawet jak się nazywam – westchnęłam.

- Nie wiadomo, ale myślę, że nie powinnaś się tym zadręczać. Na pewno wkrótce odzyskasz pamięć, a ja ci w tym pomogę, obiecuję - uśmiechnął się. - Jeśli chcesz, to mogę opowiedzieć ci wszystko co chciałabyś wiedzieć - dodał po chwili ciszy i zerknął na mnie.

Zawładnęła mną nadzieja. Miałam nadzieję, że jeśli opowie mi coś o mnie, to być może ułatwi mi to i szybciej odzyskam pamięć.

- Tak, chcę wiedzieć najlepiej wszystko - pokiwałam ochoczo głową. - Mam dużo pytań.

- Domyślam się - zaśmiał się uroczo, siadając wygodniej. - W takim razie słucham.

- Jak mam na imię? - spytałam ciekawa.

- Madison. Madison Black - odpowiedział od razu.

- Ile mam lat?

- Dziewiętnaście - powiedział, kładąc się na łóżku.

Chyba przeczuwał, że tak szybko nie skończę swojego przesłuchania.

- A ty? Jak masz na imię? - spytałam, patrząc mu w oczy.

- Drake.

Pokiwałam głową, bardziej mu się przyglądając. Sprawiał wrażenie groźnego. Miał w sobie coś takiego, że czułam przed nim respekt. W jego oczach kryło się coś takiego innego, nierealnego. Miał krótkie ciemne brązowe włosy, które były idealnie przystrzyżone. Lekki zarost pokrywał jego brodę. Na lewej dłoni dostrzegłam fragment tatuażu, ale nie widziałam zbyt wiele przez to, że miał na sobie skórzaną kurtkę. Był wysoki i dobrze zbudowany.

- Wracając do mojego wypadku... - zamilkłam na chwilę. - Jak to się stało? - dodałam po chwili.

- Ktoś próbował cię zabić - zacisnął usta w wąską linię.

- Co? - spytałam zszokowana.

Pytania, które zadawałam rodziły kolejne pytania. Teraz zaczęłam się zastanawiać kto próbował mnie zabić i dlaczego. Może miałam jakichś wrogów? A może coś zupełnie innego stało za tym wszystkim?

- Nie wiem czy powinniśmy o tym teraz rozmawiać... - urwał, odwracając ode mnie spojrzenie.

- Dlaczego? - spytałam ciekawa.

Przyjrzałam mu się bardziej. Był spięty. Jego dłonie zaciśnięte były w pięści. Wzrok miał wbity w podłogę. Usta były zaciśnięte, jak gdyby nie chciał powiedzieć już ani jednego słowa. Miałam wrażenie, że nie chciał rozmawiać ze mną dalej na ten temat, ale ja z kolei chciałam mieć sprawę jasną.

- To trudne - ostrzegł mnie.

Pokiwałam głową.

- Ale chcę wiedzieć - odparłam.

- Chcesz wiedzieć nawet najgorszą prawdę? - zapytał, zerkając na mnie niepewnie.

- Tak.

Wziął głęboki wdech.

- To Justin Bieber - powiedział, przyglądając mi się bacznie. Nie mówiłam nic. Czekałam na to, aż powie coś więcej. - To on próbował cię zabić.

- Dlaczego chciał mnie zabić? - wstałam powoli z łóżka, czując jak nadal kręci mi się w głowie.

W myślach powtarzałam sobie jego imię i nazwisko, mając nadzieję, że to coś da i może jakoś przypomnę sobie wątek z tym mężczyzną. Jednak w dalszym ciągu miałam pustkę w głowie. Teraz chociaż znałam o sobie kilka faktów, aczkolwiek to było nic w porównaniu do całego mojego życia, które było dla mnie jedną wielką niewiadomą.

- Wcześniej zabił twoich rodziców i brata. Twój ojciec zażywał narkotyki. Z czasem brał ich coraz więcej i popadł w długi. Narkotyki brał głównie od Biebera i to właśnie u niego się zadłużył. Bieber jest cierpliwy, ale do czasu. Twój ojciec zaciągał kolejne długi. W końcu Justin się wkurwił i dał mu wyznaczony czas, ale twój tata wisiał mu naprawdę sporo pieniędzy i nie był w stanie tego wszystkiego spłacić. Bieber się wkurzył i postanowił sam wymierzyć mu sprawiedliwość - powiedział powoli, co jakiś czas na mnie zerkając.

Siedziałam w ciszy, słuchając mężczyzny uważnie. Byłam w szoku. Po pierwsze, mój ojciec brał narkotyki. Po drugie, moi rodzice i brat nie żyli. Przez niego. Przez Justina Biebera.

Zacisnęłam dłonie w pięści, a do oczu zebrały mi się łzy. Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam. Nie miałam nikogo. Łudziłam się myślami, że powie mi, że mam rodzinę, z którą mam bardzo dobry kontakt, że często się z nimi spotykam i spędzam z nimi czas. A okazało się, że najważniejsze osoby w moim życiu już nie żyją.

- Dlaczego nie zabił wtedy mnie? - wydukałam, zaciskając mocno zęby, żeby się nie rozpłakać.

- Nie było cię wtedy w domu. Byłaś u mnie - wyjaśnił. - Nie mogłem narazić cię na takie niebezpieczeństwo. Gdybyś nie była tutaj w naszej siedzibie, to dorwałby się w zaledwie kilka godzin.

- W naszej siedzibie? - powtórzyłam, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Gangu - dodał po dłuższej chwili milczenia.

- Jakiego gangu do cholery? - spytałam przerażona.

- Kilka lat temu postanowiłem założyć gang. To była przemyślana decyzja, uwierz mi. Widziałem w tym dużo pieniędzy, które mogę zarobić, nie musząc harować codziennie po osiem czy nawet więcej godzin, a mając z tego gówno. Na początku nie mówiłem ci nic, bo nie chciałem cię martwić i w to wszystko wciągać, ale kiedyś sama mnie nakryłaś i zobaczyłaś czym się zajmuję. Twoja rodzina wiązała wtedy koniec z końcem i pomyślałaś, że ty też chcesz łatwo i szybko zarobić - powiedział, przenosząc się do postawy siedzącej.

Właśnie dowiedziałam się, że należę do gangu. Miałam inne zdanie o sobie i nie wiedziałam, że byłam wciągnięta w niebezpieczny świat. Wydawało mi się to absurdalne. Ale najwyraźniej taka byłam. Poznawałam siebie na nowo.

- Spokojnie, pomogę ci ze wszystkim - obiecał, wstając i podchodząc do mnie.

Stanął na przeciwko mnie. Nasze ciała dzieliło kilka centymetrów. Podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Byłam mu wdzięczna, że jest przy mnie i że wyciąga do mnie dłoń, aby mi pomóc.

- Niby jak? - spytałam cicho.

- Pomogę ci ze wszystkim - powtórzył, chwytając moje dłonie. - Przypomnę ci nasze zasady, jak obsługiwać broń. Tylko mam jedno pytanie.

- Jakie?

- Nie chciałabyś się zemścić? - zapytał ciekawy, spoglądając mi w oczy. - Wyrządził ci i twojej rodzinie tyle krzywdy... Chce zabić też ciebie. Jeśli ty go nie zabijesz, on zabije ciebie.

Przełknęłam głośno ślinę.

Czy naprawdę tego chciałam? Chciałam zemsty? Jasne, że chciałam. Przez niego moja rodzina nie żyła. Chciał dorwać też mnie. Drake miał rację. Zginę albo ja, albo on. Musiałam wybrać.

Pokiwałam głową twierdząco.

- Zrobię to - odparłam bez wahania, ściskając lekko jego dłonie.

Twój czas jest policzony, Bieber.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 8

 Po skończonym treningu na strzelnicy, wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę samochodu, nie mogąc uwierzyć, że to już dzisi...