piątek, 25 września 2020

Rozdział 1

Brak komentarzy:

Uśmiechnęłam się szeroko, przeglądając się w lustrze. Tak bardzo cieszyłam się z przeprowadzki do Los Angeles. Miałam dość pochmurnego Londynu, w którym życie toczyło się monotonnie, a każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo jak ten poprzedni. Przynajmniej takie miałam wrażenie.

Najbardziej jednak z tego wszystkiego cieszył mnie fakt, że mój ojciec znalazł o wiele lepszą pracę. To właśnie z tego powodu zawitaliśmy w Stanach Zjednoczonych. Nie czułam wyrzutów sumienia, kiedy wzbijałam się powietrze, oddalając się z każdą chwilą od mojego rodzinnego miasta. Zostawiłam tam swoje dawne życie, a w Kalifornii miałam zacząć nowe, zupełnie inne. Ale nie to w tym wszystkim było najważniejsze.

Najważniejsze było to, że w końcu się sprzeciwiłam, postawiłam na swoim i potrafiłam powiedzieć ,,nie, to koniec z nami." A wyjazd do Los Angeles mi to zdecydowanie bardzo ułatwił.

Dziś minął równy miesiąc od przeprowadzki. I musiałam przyznać sama przed sobą, że odżyłam. Chciało mi się żyć i przede wszystkim nie bałam się wyjść z domu. Tu nie musiałam się go obawiać. Wiedziałam, że tu jestem bezpieczna i nic mi nie zrobi. Nie tknie mnie. Nie znajdzie.

Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, stwierdzając, że wyglądam do tego stopnia ładnie, że się sobie podobałam. Miałam na sobie czarną bokserkę, a do tego jasne jeansowe krótkie spodenki. Moją szyję, palce oraz nadgarstki pokrywała skromna biżuteria. Włosy miałam rozpuszczone. Założyłam buty na niewielkim obcasie. Spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami, a następnie wyszłam ze swojego pokoju i ruszyłam na dół. Wszyscy już na mnie czekali.

- Jestem gotowa - oznajmiłam z uśmiechem, biorąc na ręce swojego czteroletniego brata, który wtulił się we mnie mocno.

Był naprawdę kochany, słodki i zabawny, ale czasami nienawidziłam gnoja.

- W takim razie możemy jechać - odparł tata, chwytając mamę za rękę i wyszliśmy z domu, kierując się do samochodu.

Pomogłam bratu usiąść w foteliku, po czym zapięłam mu pasy bezpieczeństwa, a sama usiadłam obok niego, dając mu do ręki jakąś książeczkę z pieskami i kotkami, którą znalazłam pod siedzeniem.

- Przeczytaj mi ją - poprosił chłopiec, robiąc słodką minkę, na co ja cicho westchnęłam, ponieważ chciałam zająć się sobą i przeglądnąć portale społecznościowe. Zabrałam się za czytanie i po kilku przeczytanych stronach, stwierdziłam, że to naprawdę ciekawe i nawet nie zauważyłam tego jak mój młodszy brat Teo już dawno zasnął, a ja dalej czytałam książeczkę dla dzieci.

Spojrzałam na rodziców, którzy mieli rozbawione miny, na co przewróciłam oczami i położyłam książkę na siedzeniu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, odblokowałam go i weszłam na Instagrama. Polubiłam kilka postów jak i również skomentowałam zdjęcia moich koleżanek.

Nie zauważyłam nawet kiedy wjechaliśmy w drogę, po której po obu stronach ciągnęły się same drzewa. Ulica była spokojna, sporadycznie mijaliśmy samochody z na przeciwka. Oparłam głowę o szybę, mając dziwne przeczucie. Widziałam jak mój tata zacisnął dłonie na kierownicy w taki sposób, że aż pobielały mu kłykcie. Przełknęłam głośno ślinę, mając wrażenie, że mój ojciec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że coś było nie tak.

Nie miałam już żadnych wątpliwości w momencie, gdy znacznie zwiększył prędkość prowadzonego auta, które wyrwało się do przodu. Obejrzałam się do tyłu i zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam policyjne auto. Kompletnie nic z tego nie rozumiałam. Mój tata uciekałby przed policją? To nie było w jego stylu.

Nagle usłyszałam syreny policyjne, które na szczęście nie obudziły mojego smacznie śpiącego brata. Mój ojciec głośno westchnął, uderzając pięścią w kierownicę. Mama spojrzała na niego i posłała mu zdziwione spojrzenie.

- Tyle razy mówiłam ci, żebyś tak nie szalał jak prowadzisz. I zobacz, część swojej pierwszej wypłaty będziesz musiał przeznaczyć na zapłacenie mandatu. No, chyba, że jakimś cudem dostaniesz pouczenie, w co szczerze wątpię - powiedziała rozbawiona i poklepała go po ramieniu, jednak tata nie zareagował, co było dziwne, bo zawsze odpowiadał na zaczepki żony.

Zjechał ostro na pobocze i otworzył okno do połowy. Zerknęłam na jego minę w lusterku. Był poważny. I to bardzo.

- Dostaniesz tylko mandat, tato - powiedziałam, próbując go uspokoić.

- Oj, mandat będzie - usłyszałam męski głos.

Odruchowo odwróciłam się, aby zobaczyć co z samochodem policyjnym. Jak się okazało, był zaparkowany zaraz za naszym autem. Dwóch policjantów podeszło do naszego pojazdu od strony kierowcy. Jeden z nich miał ciemną karnację, zaś drugi jasną. Mieli na sobie typowe mundury służbowe.

- Nie możemy porozmawiać kiedy indziej? Bez świadków w postaci mojej rodziny? - spytał mój tata, który był bardzo spięty. Teraz wiedziałam już, że chodziło o coś więcej niż o zwykły mandat za przekroczenie prędkości. Co w tym wszystkim było najbardziej dziwne? Na pewno to, że mój rodzic znał tych mężczyzn i miał jakąś tajemnicę, o której nie chciał, żebyśmy się dowiedzieli.

Byłam ciekawa czy moja rodzicielka wiedziała o całej tej sytuacji coś więcej, czy dokładnie tyle samo co ja. Wyglądała na zdezorientowaną, więc przypuszczałam, że również nie ma o niczym pojęcia.

- Czemu nie chcesz wtajemniczyć w to swojej rodzinki? - zaśmiał się jeden z nich.

- Nie uważasz, że powinni znać prawdę? - uniósł brew ku górze ten drugi.

- John, o co z tym wszystkim chodzi do cholery? - spytała coraz bardziej przerażona moja mama.

Tata spojrzał na nią ze łzami w oczach.

- Chciałem ci o wszystkim powiedzieć, uwierz mi. Ale nie mogłem. Nie chciałem was narażać - powiedział, będąc roztrzęsiony. - Nie możemy się jakoś dogadać? - spytał błagalnie, zerkając na mężczyzn.

Mulat zaśmiał się.

- Poważnie? Chyba wielokrotnie mówiliśmy ci jaką cenę zapłacisz za to wszystko. Daliśmy sobą pomiatać i zapomnieliśmy, że to my tak robimy z innymi, a nie inni z nami. Byliśmy wobec ciebie za dobrzy, daliśmy ci bardzo dużo czasu. Nie skorzystałeś, więc teraz kurwa zapłacisz za swoje. Ty i twoja rodzinka - zacisnął dłonie w pięści.

- Zabijcie mnie, ale moją rodzinę zostawcie w spokoju. Nie są niczemu winni - odpowiedział od razu, patrząc na nich.

Zabijcie?

Co to właściwie oznaczało? W co wplątał się mój ojciec? Kim byli ci ludzie? Jaki mieli w tym wszystkim interes? Jakie mieli wobec nas zamiary? Czy za chwilę nas zabiją?

Miałam w głowie tyle pytań, a na żadne nie znałam odpowiedzi. Byłam bezsilna. Czułam jak z każdą sekundą coraz szybciej biło mi serce. To musiał być jakiś popieprzony sen. To nie działo się naprawdę.

- W tym świecie tak to nie działa, Walker - mruknął mulat. - Jesteś wciągnięty w to gówno, a co za tym idzie oni też są. Tak to u nas działa - oznajmił chłodno, wzruszając ramionami, po czym spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam błysk w jego oku.

Jego spojrzenie zmroziło mnie i przyparło z impetem do siedzenia. Nie odrywał ode mnie wzroku przez dłuższą chwilę, a ja miałam wrażenie, że wywiercił on w moim ciele dziurę. Patrzył na mnie intensywnie i nad czymś myślał, cokolwiek to było. Bałam się jak nigdy dotąd. Wstrzymałam oddech jak odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał na mojego w dalszym ciągu śpiącego brata. Cieszyłam się, że śpi i nie widzi całego tego przedstawienia.

- Myślę, że zaczniemy od ciebie, Walker - mulat zwrócił się do mojego ojca, przenosząc na niego wzrok. Kątem oka dostrzegłam, że wyciągnął pistolet zza paska od spodni.  - Wysiadaj, Walker - warknął, odbezpieczając broń.

Przytknęłam dłoń do ust, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Błagam, zabijcie mnie, ale ich zostawcie w spokoju - tata spojrzał na moją mamę, potem na mnie, a następnie na swojego synka.

Wysiadł z samochodu.

- Nie! - krzyknęła rodzicielka, a ja zaczęłam płakać.

Z przerażenia. Z bezsilności.

- Pani Walker, też zapraszamy - uśmiechnął się ten o jasnej karnacji i podszedł do drzwi od strony pasażera. Otworzył je i czekał aż kobieta wyjdzie. Chwycił ją za ramię, a ten drugi zapiął ojca w kajdanki i ruszyli z nimi w kierunku swojego samochodu.

Chwyciłam za telefon i drżącymi dłońmi próbowałam zaznaczyć symbol, który miałam na ekranie blokady. Niestety wykorzystałam wszystkie możliwości i musiałam czekać trzydzieści sekund, ponieważ źle wpisałam kod. Krzyknęłam spanikowana, myśląc co zrobić. Próbowałam odpiąć swój pas bezpieczeństwa, ale wtedy usłyszałam głos.

- Gdzie są rodzice? - spytał zaspany Teo i zaczął pocierać małymi rączkami swoje zaspane oczka.

Wpatrywał się we mnie wyczekująco ze stoickim spokojem.

A ja nie wiedziałam co mu powiedzieć. Bo co można by było powiedzieć takiemu małemu dziecku? Nic by nie zrozumiał. Zresztą ja sama nic nie rozumiałam, nie wiedziałam o co chodzi.

Wzięłam głęboki wdech

- Spokojnie. Rodzice zaraz wrócą - powiedziałam i pogłaskałam brata po policzku.

Zerknęłam na telefon i gdy spostrzegłam, że mogę ponowić próbę wpisania symbolu, odetchnęłam z ulgą i od razu się za to zabrałam. Udało się. Weszłam w listę połączeń, a następnie kliknęłam na klawiaturę, chcąc wpisać numer, lecz nagle drzwi po mojej stronie otworzyły się, a przed moimi oczami spostrzegłam mulata, który chwycił mnie za ramię. Odpiął mi pas bezpieczeństwa. Zaczęłam się szarpać, ale nie miałam najmniejszych szans. Mężczyzna był bardzo silny.

- Na policję chcesz donosić ty mała suko? - warknął, widząc numer jaki wpisałam na telefonie i wyciągnął mnie z samochodu.

Ponowiłam próbę szarpaniny, choć nie miało to żadnego sensu. Byłam na przegranej pozycji i doskonale o tym wiedziałam. Nagle poczułam silny ból z tyłu głowy, a później nastała ciemność. Ostatnie co pamiętam, to krzyk mojego zapłakanego braciszka.

PROLOG

Brak komentarzy:

      Wyobraź sobie, że budzisz się w nieznanym Ci dotychczas miejscu. Otwierasz oczy i rozglądasz się zdezorientowana po wielkim pomieszczeniu, ale nie jesteś w stanie sobie nic przypomnieć. Nie pamiętasz nic. Kompletnie nic. Nawet nie wiesz jak masz na imię i ile masz lat. Nie wiesz takich podstawowych informacji. Dziwne, prawda? Co wtedy sobie myślisz? Że to musi być jakiś porąbany sen? Nic bardziej mylnego! To rzeczywistość, to dzieje się naprawdę.

      Nagle dostrzegasz dobrze zbudowanego mężczyznę, którego pierwszy raz widzisz na oczy. Wydaje się być groźny, jednak pozory mylą, bo jest dla Ciebie bardzo miły.

      Mówi Ci wszystko – począwszy od tego jak masz na imię, ile masz lat, a kończąc na pewnym facecie, który zabił Twoich rodziców. I co teraz? Wierzysz mu? Przecież masz tylko jego, to on opowiedział Ci wszystko o sobie. Tylko czy to wszystko prawda? Co jeśli mężczyzna nie jest z Tobą szczery? Ale Ty mu wierzysz. Wierzysz mu we wszystko, w każde jego kłamstwo. Myślisz, że jest miły i potulny baranek? Ta, jak niedługo będzie Ci grozić kulką w łeb to zmienisz natychmiast zdanie. Wiedz, że masz do czynienia z groźnym przestępcą, który jest nieobliczalny i gotów zrobić dosłownie wszystko.

      Tylko czy prawdą jest to, że pewien chłopak – równie groźny jak on – zniszczył Ci życie? Zabił Twoich rodziców? A może to tylko kolejne kłamstwo? Jednak nie będziesz zdawać sobie sprawy z tego, że to kolejne kłamstwo.

      Mężczyzna podkusi Cię do czegoś... A mianowicie: chcesz zemsty i odegrać się jakoś na tamtym chłopaku? O tak, wybierzesz tę opcję. Będziesz go nienawidzić. Tylko uważaj! Bo ta nienawiść może przerodzić się w miłość do niewinnego chłopaka.

      Tylko pamiętaj o słowach bruneta: „Będę widzieć to, czy się w nim zakochujesz, a radzę Ci tego nie robić. Wiesz dlaczego? Bo wtedy to ja zabiję Ciebie, a nie Ty jego!". Także... Pamiętaj.

Rozdział 8

 Po skończonym treningu na strzelnicy, wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę samochodu, nie mogąc uwierzyć, że to już dzisi...